Szachownice na zimno
Jak ten czas goni. Jak głupi jaki. Chwilę temu (czytaj: w kwietniu 2013) wraz Witkiem miałem przyjemność fotografować szachownice, a tu w ostatnim tygodniu odbieram od niego telefon, żeby się szykować bo zaś kwitną. Porządne z niego chłopczysko, bo dopilnował mnie solidnie, termin umówiliśmy i nie było wyjścia, trzeba było stare, tłuste (tu takie "niedomófienie") poderwać bladym świtem i gonić na łąki, płaskie jak patelnia i w przeciwieństwie do poczciwego kuchennego narzędzia, strasznie zimne. Trawę pokrywał szron, który solidnie dał się we znaki, bo spodnie miałem cienkie i gicze od leżenia na zimnym mi tak zdrętwiały, żem kłopot miał ze wstawaniem. Za wyjątkiem fotografii otwierającej ten wpis, pozostałe zdjęcia staram się wstawiać w miarę chronologicznie. Pierwsze z nich powstały jeszcze przed wschodem Słońca.
Komentarze
serdecznie pozdrawiam
krzysiekmikunda.blogspot.com