wtorek, 31 października 2017

Jesienne ostatki



   Orkany wszelkiej maści właśnie ogołacają resztki liściastej okrywy z drzew. Lada moment, w lesie już tylko nagi badyl będzie rządził przez najbliższych pięć miesięcy. Ten, co widzi szklankę w połowie pustą, będzie marudził, że las smutny. Inni się cieszą, że stanie się przejrzysty. W dupie mam jednych i drugich, bo las jest las. Zawsze piękny. Tymczasem garść jesiennych, leśnych drobiazgów.





środa, 25 października 2017

Do trzech razy sztuka


   Za pierwszym razem trafiłem w to miejsce przypadkiem. Wiedziałem, że takowe istnieje. Szereg progów skalnych na rzece Tanew tworzy atrakcję turystyczną. Lokalizację znałem tylko prowizorycznie i gdzieś przy okazji wycieczki do Puszczy Solskiej trafiłem tam niechcący. Pogoda była paskudna, szaro, zimno i żabami rzucało. Zakonotowałem więc miejscówkę w głowie i nawet z auta nie wysiadłem.
   Za drugim razem pojechałem tam w piękny słoneczny dzień. Dziki, wyjący tłum na parkingu skutecznie mnie odstraszył i znów z auta dupska nie ruszyłem.
   Za trzecim, na parkingu było pusto, a z nieba siąpiło mniej lub bardziej leniwie. I ten trzeci raz okazał się być bardzo sympatycznym, bo przez większość czasu mogliśmy w ciszy i spokoju skupić się na fotografowaniu. 






poniedziałek, 9 października 2017

Żybki


   Nie wiem dlaczego, ale wyrazy przekręcam na potęgę, bawiąc się językiem mówionym. Stąd grzybki, to żybki, Grześ, to Żeś, a Księżyc to Sieńka. To ostatnie, przyznaję uczciwie, podsłuchane o siostrzenicy.
   A propos, nie ma większych przekręcaczy jak dzieci. Konia z rzędem temu, kto wyjaśni dlaczego mój syn, gdy był mały, na ulubione wafelki mówił "kiju." Hit sezonu usłyszałem w audycji poświęconej dzieciom w radiowej Trójce. Maluszek skarżył się prowadzącej, że nie lubi świąt bo musi jeść "zwiędliny." 
   Ja tam zwiędliny na święta lubię, a dzisiaj sterta żybków, z okazji niedawnych żybobrań.





Drzewo i drzewko


   Znałem kiedyś pewną panią nauczycielkę, która zamiast "drzewo" mówiła "dżewo." Świadoma tego faktu nie była, więc jeśli jakieś dziecko powiedziało "dżewo" to pani grzecznie poprawiała: "dziecko drogie, nie mówi się dżewo, tylko dżewo..."
   Dzisiaj zatem dżewko i dżewo. W opozycji bo jedno właśnie wydaje liście, a drugie traci. Oddzielone w czasie i przestrzeni. Tak to już bywa, gdy się do fotograficznej szuflady zagląda.