Żeby morale podbudować po porażce z Cefeuszem, wycelowałem w jeden z łatwiejszych obiektów. M31, wielka galaktyka Andromedy. Obiekt jasy, widoczny gołym okiem. Jest piękna, chętnie pozuje więc jak tu z okazji nie skorzystać, skoro akurat teraz pyszni się w zenicie.
No dobrze. Prawda taka urodziwa już nie jest. W gruncie rzeczy, wycelowałem właśnie tam z bardzo prozaicznego powodu. Sierpniowy nów był raczej klasyczny. Trafiła się tylko jedna fajna noc, którą zmarnowałem na Cefeusza. Kolejna pogodna już była rozjaśniona Księżycem. Całkiem solidnie rozjaśniona, ale że jesień już za pasem, noc jest zdecydowanie dłuższa. Gdy o pierwszej zaszedł Łysy, można było szaleć do czwartej rano. Trzy godziny to bardzo mało i dlatego wybór padł na M31. Jest tak jasna, że ta odrobina czasu wystarczy, żeby zebrać przyzwoity materiał.
krótkie historie związane z moim fotograficznym hobby © Piotr Konopka
sobota, 6 września 2014
Sprzątanie Cefeusza
W sumie, to trzeba by się nieźle naharować, żeby go posprzątać. Nie wiedzieć dlaczego, nabrudzone tam solidnie. Nanieśli pyłów jakowyś i ciągną się pasmami i świetlnymi latami. Pyły owe potrafią być bardzo wdzięcznym obiektem astrofotografii, ale jest z nimi pewien problem. Nie świecą. Czasami jakaś gwiazdka je nieco rozjaśni, ale co do zasady, to ciemne one są tragicznie i fotografowania to nie ułatwia.
Trzy pogodne noce poświęciłem na zbieranie materiału do tego zdjęcia. Łączny czas naświetlania przekroczył 11 godzin i niestety, to ciągle za mało. Zabrakło mi jednak cierpliwości. Jedna pogodna noc podczas nowiu Księżyca to już szczęście. Dwie to nadmiar hojności, o trzech nie wolno nawet marzyć. A niebo wielkie jest i tajemnicze, są inne, łatwiejsze do fotografowania obszary. Pokazuję więc co udało się z zebranego materiału wydobyć, bo nieprędko wrócę w te rejony.
Subskrybuj:
Posty (Atom)