środa, 13 grudnia 2017

Żal do szuflady wkładać



   Mam takie trzy kadry, których do szuflady odkładać nie chcę. Czasami to ratunek, gdy pomysłu na wpis nie ma, a zdjęcie, samotna sierotka, do niczego nie pasuje. Ale czasami jest jak w tym przypadku: trzy fotki, z różnych bajek, różnych czasów i miejsc, oderwane od siebie, ale wszystkie przywodzą na myśl miłe skojarzenia. Krótkiego urlopu, uroczego grzybobrania i ostatniej bieszczadzkiej wyprawy. 
   Zwykle sam po wertepach ganiam i uroki natury podziwiam, jednak w przypadku tych fotografii towarzystwo było i to z rodzaju takich najbliższych sercu. Pewnie z tego powodu, zamiast zdjęcia do szuflady zamieść, żeby czekały na inną okazję, wrzucam teraz, choć już grudzień. 




wtorek, 5 grudnia 2017

Zimowego lasu szczególne uroki



   Niedzielna wyprawa zupełnie spontaniczna, bo pod wpływem nagłej ochoty zażycia śnieżnego lasu. Jak wychodziłem z domu zaczynało prószyć, w połowie drogi już było biało, końcówka to koszmar senny. Zakręty trzeba było pokonywać z prędkością mniejszą niż 30 km/h bo podsterowność zapraszała do wizyty w przydrożnym rowie. 
  Wszedłem do lasu i po pół godzinie się zgubiłem. W sobotę byłem w tym samym, dobrze mi znanym miejscu, ale w śnieżną niedzielę wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Zanim się w terenie odnalazłem strzeliłem niezłe kółko i zaliczyłem o jedną górkę za dużo. Podłoga w lesie przykryta białym puchem więc korzenie i gałęzie życia nie ułatwiały. Sprzęt cały w śniegu, ja cały w śniegu, ciuchy przemoczone, a zdjęcia należało robić szybko, bo soczewkę zasypywało. 
  Łut szczęścia sprawił, że dostrzegłem polującego puszczyka. Wykorzystując drzewa jako zasłonę udało się dojść na kilkanaście metrów i w niezbyt wygodnym ustawieniu czekałem, aż zapoluje ponownie. Ręce mdleją, kręgosłup pęka, uroki wymuszonej pozycji. Całość utrudniał mokry śnieg zaklejający wszystko co się da. 
  No i w końcu sowa skoczyła za myszą. Wcisnąłem migawkę i z prędkością 7 klatek na sekundę zarejestrowałem atak. Wszystkie zdjęcia w kosz. Na wszystkich albo zupełna nieostrość, bo autofokus nie wyrobił, albo pozycja ptaka w niestosownym miejscu w kadrze. Tak mnie to rozzłościło, że zawinąłem ogon i w drodze powrotnej ani fotki nie popełniłem.  
  Ot i cała historia. Zdjęcia leśne pokazałem we wcześniejszym wpisie, a w tym tylko dwie fotki. Pierwsza, gdy puszczyk wypatruje zdobyczy i drugie, z gatunku zupełnie zepsutych, przedsmak zdjęcia, które mogło być fajne, gdyby fotograf był sprawniejszy.



poniedziałek, 4 grudnia 2017

Zima Panie. Zima!



  Mam na dysku jeszcze parę ciepłych, jesiennych fotografii ale zima wzięła i przyszła i tak się złożyło, że coś już nawet zimowego udało się ustrzelić. Łyso jakoś jesienią szpanować, skoro biało za oknem. Wstawiam zatem coś leśno-zimowego. Zdjęcia popełnione w trudzie i znoju, bo warunki były wyjątkowo paskudne. Śniegu spadło sporo i nadal padało pokrywając solidną warstewką podłogę w lesie, mnie i sprzęt.
  Spotkałem puszczyka, radocha, bo udało się coś sfotografować i rozczarowanie, bo była szansa na fotki w akcji, ale fotograf wyzwaniu nie sprostał. Puszczyk był za szybki, albo ja za wolny. Ale to osobna opowieść na osobny wpis.