Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje


Nie lubię wstawać bladym świtem. Nocny ze mnie raczej marek, i często kładę się spać wtedy, gdy wypadałoby dźwignąć plecak ze sprzętem i pójść do lasu, bo fotografia przyrodnicza to przede wszystkim świty. Moje lenistwo i niechęć do porannego wstawania uświadomiły mi, że słońce stoi nisko nad horyzontem dwa razy w ciągu doby i wychodząc z tego założenia zdecydowanie częściej fotografuję wieczorem.

Tego dnia jednak wstałem rano i pogoniłem do lasu, bo tam przecież odbywało się wielkie święto: RYKOWISKO!
Nie miałem pojęcia gdzie pojechać. Mam mnóstwo sprawdzonych miejscówek, gdzie mogę liczyć na dobre światło wieczorem i ani jednego takiego, gdzie szansa na spotkanie jeleni idzie w parze z porannym Słońcem. W rezultacie pojechałem gdzie bądź. "Gdzie bądź" to takie miejsce, w którym po przejściu przez dziki i trudny las, można dojść do kompleksu łąk i tam właśnie postanowiłem się udać. Szedłem szybko, choć starałem się zachowywać jak najciszej. Doszedłem do łąki i powolutku wystawiłem nos z lasu, żeby odkryć, że... łąka jest pusta. Spore rozczarowanie, bo "gdzie bądź" ma lasy tak ciemne,  że nawet w środku dnia nie ma mowy o fotografowaniu. Szansa na zdjęcie zwierzaka jest tylko na łące.
Rozczarowany podrypciałem przed siebie i nie uszedłem stu kroków, gdy usłyszałem jakiś dźwięk za plecami. Szybko się obróciłem i zobaczyłem pięknego byka, który wyszedł z lasu, zobaczył mnie i zaczął się przyglądać (zdjęcie powyżej). Statyw robił za monopod, sprzęt był gotowy do pracy, więc kilka fotek zrobiłem, ale światła było mało, ogniskowa długa i zdjęcia wyszły nieco poruszone. Jeleń zamiast zachować się klasycznie, czyli pokazać zad i poddać tyły, obszedł mnie szerokim łukiem. Przyczyna była jasna, zza pochyłości wyszły łanie, a on starał się pozyskać ich wdzięki. Dzięki temu, ja, wrośnięty w ziemię jak słup soli, miałem szansę jeszcze chwile je  fotografować. Tło niestety nieciekawe, bo ja byłem na dole stoku, a jelenie powyżej, więc w kadrze dominują suche krzaczory i wyprane niebo, zdjęcia te traktuję jako dokument ze spotkania.







Urocza to była chwila, bo zwierzęta w ogóle się mną nie interesowały. Byłem obserwatorem typowych zachowań, nie zakłóconych obecnością intruza. Łut szczęścia sprawił, że zarejestrowałem moment, gdy łania zmęczona nocnymi harcami, ziewnęła sobie przeciągle:




Wrażeń miałem już pełną głowę, a przecież dzień się ledwo zaczął. Jak się okazało nie był to koniec. Gdy jelenie odeszły, wróciłem do lasu. Na łące było już gorąco. Wszystkie zwierzęta chowają się w gęstwinę, nie chciałem być gorszy i też się schowałem. Nie byłem jednak dość ostrożny i spłoszyłem watahę dzików, która odpoczywała w zaroślach. Zwierzęta z hałasem oddaliły się na bezpieczną odległość, a ja postanowiłem przysiąść i nieco odpocząć. Było ciepło, siedziałem na skraju poręby, gdzie leśnicy nieco przerzedzili drzewa, więc miałem całkiem niezły prospekt. Pozwoliło mi to dostrzec dorodnego jelenia z pięknym porożem, który udawał się na spoczynek. Po chwili zdałem sobie sprawę, że nieopodal miejsca, z którego zerwały się dziki, coś się dzieje. Wstałem i bardzo ostrożnie podszedłem kilka kroków by zza krzaka móc lepiej dostrzec to miejsce. Jak się okazało, nie wszystkie dziki spłoszyłem. Cztery młodziutkie buszowały sobie dalej w błotku, niestety dość daleko i w bardzo zacienionym miejscu. Stałem więc tylko i patrzyłem, gdy nagle jeden z nich postanowił wybrać się na spacer w moim kierunku. Powolutku, krok za kroczkiem przeszedł strumień i niewielki parów. Zdębiałem, bo dziki mają bardzo dobry węch i nie dawałem sobie szans na bliskie spotkanie, przecież zaraz mnie wyczuje. Tuman ze mnie. Trzeba było siąść i czekać, a ja stałem jak kołek i w tej pozycji dziczek mnie zaskoczył, gdy wylazł z parowu tuż przede mną. Jeszcze mu było mało i dalej szedł w moją stronę. Zrobiłem kilka zdjęć, ale czasy miałem rzędu 1/10 sekundy, co przy ogniskowej 300 mm nie pomaga w uzyskaniu ostrego zdjęcia. Dzik migawkę usłyszał, popatrzył na mnie, i dalej skubał sobie tylko znane przysmaki. W odległości może pięciu metrów nagle poczuł zapach... Warknął (warkot dzika jest głośny, niski i może przestraszyć), postawił ogon i... zwiał.

Tenże miły dziczek jest na zdjęciu poniżej. Gdybym siedział miałbym stabilniejszą pozycję i lepszą perspektywę. Mimo braku światła zdjęcie byłoby lepsze, a tak, dokumentuje jedynie emocjonujące spotkanie.




Komentarze

Popularne posty