Rwa chabrowa
Bzzzz
Dopadła mnie dzisiaj rwa chabrowa. Pierwotnie wprawdzie miała to być rwa makowa, ale skończyło się na chabrowej. Choroba rozwijała się powoli. Tydzień temu z okładem zaczął boleć mnie bark. Przywykłem do różnych bóli barkowych, choć zwykle darło w łopatce, a tym razem ból promieniował od szyi, ale w stopniu umiarkowanie znośnym. Kilka dni temu coś się stało (nie wiem co, nie miałem z tym nic wspólnego), bo nagle ból stał się nieznośny, a potem się jeszcze spotęgował. Force majeure. Wizyta u dobrego masażysty pomoże, pomyślałem i tak też zrobiłem. Nie pomogła.
Z racji obowiązków nie mogłem zalec martwym bykiem w łóżku, zresztą, leżenie w łóżku bolało (nigdy bym w to nie uwierzył, że leżenie może boleć, a jednak). We wtorek nie byłem już w stanie iść do pracy, więc pojechałem do masażysty ponownie. Dał mi straszny wycisk. Do czwartku siedziałem w domu (bo leżenie dalej bolało). Wydawało mi się, że stan się poprawił, więc w piątek pojechałem do firmy. Wcale nie było lepiej, bo jak się okazało, siedzenie nadal nie boli, ale chodzenie jak najbardziej. Pracę mam siedzącą, więc jakoś wytrzymałem, ale myśl o złocących się łanach zbóż, z makami pyszniącymi się w tym złocie doprowadził do rwy makowej. Wyrwała mnie z domu w piątkowy wieczór. W terenie okazało się, że "maków niet". "Wzieli i znikli", jak mawiają w okolicy, gdzie robiłem zdjęcia. Były za to chabry i tak rwa barkowa, przez swój uporczywy ból i nakaz bezczynności, wywołała rwę makową, która to wyrwała mnie z domu i z chorobowej apatii, ale z braku maku, okazała się być rwą chabrową.
Korona
Los tres mosqueteros
Komentarze