Burzowe klimaty




       Nadchodzącą burzę obserwowałem z Leniwej Łąki. Liczyłem, że jakowyś dzik lub sarna zlituje się i wyjdzie przed zmierzchem. Nie doczekałem się, ale wieczór był niezwykły, bo Słońce wychynęło zza burzowej chmury tuż nad samym horyzontem, przebiło się z trudem i dało niezwykłe światło. 


Krajobrazów fotografować nie potrafię, więc powyższe zdjęcie jest wyłącznie ilustracją zjawiska. Słoneczko po kilku minutach zniknęło, a ja zacząłem się zastanawiać, czy zwołać ekipę łowców i rozpocząć polowanie na burzę. Błyskała od niechcenia i z rzadka. Doszedłem do wniosku, że szkoda na nią czasu jednak, gdy dojechałem do domu, sytuacja zmieniła się diametralnie. W mieście było zdecydowanie cieplej niż na Leniwej, może zastrzyk gorącego powietrza aktywizował nawałnicę, bo nagle z anemicznej i niechętnie błyskającej, stała się wyjątkowo skora do współpracy.
Przesuwała się szybko na wschód i za radą naszych synów, pojechaliśmy w sam środek, tak blisko jak się dało, czyli do samej granicy, bo burza postanowiła zwiać na Ukrainę. Kilkanaście minut czekaliśmy aż trochę odejdzie, bo rozstawiać sprzęt byłoby niebezpiecznie. A później zaczęła się sesja burzowa.


II



III

 IV




V

VI





VII

Komentarze

Kasjopea pisze…
Zdjęcie numer 4 jest po prostu kapitalne! To taka burza bez deszczu? Bo jeśli tak, to miałeś szczęście i pewnie swobodnie sobie na statywie naświetlałeś?
Piotr Konopka pisze…
Plan mieliśmy taki, że jedziemy jak najbliżej i czekamy, aż przestanie padać. Waliło tak, że kilkakroć, mimo deszczu chciałem rozstawić sprzęt, ale Maciek (mój syn) nie pozwalał :) Jak pioruny troszkę się oddaliły, wziąłem się do roboty, bo szkoda było spektaklu. Deszcz jeszcze padał, ale nie był zbyt silny. Aparat z obiektywem owinąłem przeciwdeszczowym pokrowcem. A potem już tylko zostało naciskać przycisk na pilocie. Fotografowanie burzy to łatwizna. W całym przedsięwzięciu największą trudność sprawia wybranie odpowiedniej miejscówki, która da dobry widok na burzę i jednocześnie nie zepsuje zdjęcia nieciekawym dołem (np. pojedynczo rozsiane światełka domów). Tutaj akurat jest widok na Ukrainę, bo do granicy, w prostej linii, było 400 metrów. Ukraińska wioska jest za wzgórzem i cały teren, aż po horyzont, jest ciemny, bez jednej lampki. W gruncie rzeczy, wyszukanie takich miejsc, to największy problem w nocnym fotografowaniu burzy :) Dziękuję Magdusiu, za komentarz.
Rabie pisze…
Woow ! Te zdjęcia są kapitalne !!! Podziwiam !

Popularne posty