Kwiecień plecień...


...poprzeplata, trochę astro, trochę kwiata. Żeby rzecz skomplikować, to astro jest z kwietnia, a kwiatki majowe. Jedna z wypraw była szczególnie obfita w bliskie spotkania trzeciego stopnia. Ledwo zipiąc (starość, nie radość) wspiąłem się na ukrytą w lesie łąkę. Przysiadłem na pniaczku by odsapnąć przed dalszą wędrówką. Siedziałem kilkanaście minut, gdy na łąkę wyskoczył zwierz przedziwny, jakiego jeszcze nie widziałem. Zdjęć nie pokażę, bo pierun szybki był okrutnie i nie nadążyłem z ostrością. Jak się potem okazało, była to kuna leśna. Piękny i niezwykle zwinny zwierzak.
   Drugi przystanek wypadł na szczycie łąki, gdzie postanowiłem przysiąść na dłużej. Rozstawiłem więc niezbędne sprzęty i prowizorycznie się zamaskowałem. Nie czekałem długo. Po długiej zimie, świeża trawa to łakomy kąsek. Z lasu wyszły dwie łanie i przeparadowały przed obiektywem. Przyglądałem się intensywnie, ciekaw czy podejdą nieco bliżej, gdy za sobą usłyszałem szelest liści. Siedziałem na skraju kleszczyny, bo na jej tle mniej kłułem w oczy. Obróciłem głowę i zauważyłem łasicę, która postanowiła zapolować na ptaszka. Zastanawiałem się jakby się tu wykręcić, żeby coś pstryknąć, ale rezultat był jasny do przewidzenia. Zwieją zarówno jelenie jak i łasica. Zrezygnowany westchnąłem sobie cicho, ale i to wystarczyło by ptaszkowi uratować życie. Łasiczka była może trzy metry ode mnie, usłyszała moje żale i nie okazując zrozumienia, czmychnęła. Mi zostały jelenie, a w zasadzie młodziak, który niedługo po łaniach wychynął z kniei.

    Na koniec odrobina astrofotografii. Zajęcie wciągające, pełne wyzwań i uroku. Największym wrogiem astrofotografa są miejskie światła, dlatego miejscówek szukać należy w pewnym oddaleniu od ludzkich siedzib. W moim przypadku wybór padł na łąkę na skraju dużego lasu. Sprzęt rozstawiam wieczorem i czekam aż ciemność zapadnie całkowita. Potem chwila wysiłku, by wycelować w interesujący obiekt i zaś przychodzi czas wolny, bo aparat naświetla kolejne klatki, a fotograf może tępym wzrokiem patrzeć w gwiazdy. Trzy metry od stanowiska rosną niewielkie sosenki. Niekiedy odwiedza mnie tam puszczyk, siada na jednej z nich i poluje na myszy. Widzę go, bo jego sylwetka odcina się na tle nieba. Czasami w krzakach zaszeleści jakiś dzik, czy inna sarenka. Czyste, ciemne niebo to widok zachwycający, z nawiązką nagradzający zarwaną noc.

    Zdjęcie przedstawia gwiazdozbiór Lutni, którego najjaśniejsza gwiazda, Wega, odległa jest od nas raptem o 25 lat świetlnych. Niebo zasnuwała cieniutka, niewidoczna warstewka chmur, sprawca halo wokół gwiazd.

    Niewielki obiekt w lewym dolnym rogu poniższej fotografii to galaktyka M101, którą znaleźć można w gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy. Aby ją dostrzec potrzeba dobrej lornetki i ciemnego nieba. Obraz jaki do nas dociera powstał  21 milionów lat temu. Jasna gwiazda na zdjęciu to Alkaid - końcówka dyszla Wielkiego Wozu.

Komentarze

obszarny pisze…
piękna knieć.
Jaką ogniskową robisz astrofotografie?
Piotr Konopka pisze…
Mariuszu, robię różną. Te fotografie popełniłem ogniskową 200mm. Próbuję 400, ale ciężko jest uzyskać precyzyjne prowadzenie za ruchem nieba. Wczoraj fotografowałem Łabędzia ogniskową 70mm, a Skorpiona 135. Jak widzisz, w zależności od fantazji :)
abrogativ pisze…
Rewelacja! Zapraszam do mnie: http://abrogativ.blogspot.com/
damian pisze…
Ładne zdjęcia. Coraz bardziej ciekawi mnie ta astrofotografia. Muszę o niej poczytać, co oznacza to precyzyjne prowadzenie za ruchem nieba?
Piotr Konopka pisze…
W skrócie: Ziemia się obraca wokół własnej osi, dzięki czemu mamy noc i dzień. Ruch ten łatwo aparatem zarejestrować. Wystarczy w nocne niebo wycelować aparat i otworzyć migawkę np. na 30 sekund. Już przy tak krótkiej ekspozycji, gwiazdy nie będę punktowe, tylko przybiorą kształt krótkich kreseczek. Im dłużej otwarta migawka, tym dłuższe kreski. Takie przedstawienie gwiezdnych obrazów jest interesujące i wiele fajnych zdjęć zostało celowo zrobionych tak, by gwiazdy kreśliły na niebie wycinki łuku. To ta tańsza strona astrofotografii. Ta droższa wymaga kompensacji ruchu Ziemi, aby pomimo długich czasów naświetlania, gwiazdy pozostawały punktami. Dla krótkich ogniskowych jest to stosunkowo łatwe. Im ogniskowa dłuższa (czyli im większe powiększenie, lub im mniejszy fragment nieba fotografujemy), tym trudniej jest osiągnąć zamierzony efekt. Zaczyna się liczyć każda niedoskonałość mechanizmu. Problemem jest także odpowiednie ustawienie montażu. Aby działał poprawnie, jego oś obrotu musi jak najlepiej pokrywać się z osią obrotu Ziemi. I znów, im krótsza ogniskowa tym łatwiej osiągnąć zadowalający efekt. Prowadzenie długich ogniskowych wymaga umiejętności i bardzo drogiego sprzętu.
damian pisze…
Dzięki za informacje, a więc teraz już rozumiem na czym polega ta drożna strona astrofotografii bo akurat tego nie za bardzo chwytałem. Te fotografie z większą ogniskową i dużą ekspozycją są przepiękne ale skomplikowane, nie dla każdego.
Spróbuję tę prostszej metody jak tylko będzie pogoda i nie będzie księżyca :)

Popularne posty