Stan przedzawałowy
Uwielbiam przyleśne łąki. Jeszcze bardziej lubię śródleśne. Nie zastanawiałem się nigdy dlaczego. Może z tego powodu, że leśne zwierzaki też je lubią? Z drugiej strony łąki są... nudne. Niełatwo było mi to napisać, bo je lubię, ale to fakt. Gdy nie ma zwierząt stają się mniejszą lub większą płaszczyzną zieleni.
Gdy zaczynałem (wiele lat temu) biegać z aparatem po lasach, cel był jeden - spotkać zwierzęta. Goniłem do lasu, bo tam mieszkają. Nadal lubię je spotykać ale to las stał się głównym celem wizyt.
Miałem w tym roku ciekawe doświadczenie. Pojechałem rowerem na wyprawę. Zrobiłem zaledwie 1/4 drogi, gdy przyszedł kryzys. W klacie coś ciśnie, oddechu brakuje, nogi się telepią. Przede mną potężny podjazd i decyzja. Jeśli zjadę w kolejną dolinę to już po ptokach. Nie ma łatwego powrotu.
Kryzys się nasilił. Zlazłem z roweru, cisnąłem go w krzaki, z trudem wdrapałem się na leśne zbocze, żeby skryć się przed Słońcem. Przez ponad dwie godziny dochodziłem do siebie i starałem się zebrać siły już nie na dalszą drogę, a tylko na powrót do domu.
Siedziałem więc sobie i siłą rzeczy obserwowałem las. To niesamowite co światło tam wyrabia. Godzina była młoda - wczesne popołudnie. Na otwartej przestrzeni, na przykład na łące, w tych warunkach nie ma mowy o robieniu zdjęć, zbyt duże kontrasty. W lesie niby też, ale... las w każdej kolejnej minucie wygląda inaczej. Zabawa Słońca z Cieniem trwa nieustanie. Coś, na co przed chwilą nie zwracałem uwagi, bo niepozorne lub wręcz niewidoczne, nagle wybijało się na pierwszy plan jak artyści na scenie, oświetlani przez punktowe reflektory. Siedząc popełniłem kilka fotek, z których trzy wstawiam poniżej. Wszystkie podsunięte przez słoneczne reflektory.
Na zakończenie sarenka, spotkana przy innej rowerowej okazji. Odpoczywałem na leśnej porębie. Dostrzegłem ją pierwszy i zasłoniłem się... obiektywem aparatu. Przez kilkanaście minut mogłem ją obserwować, aż spokojnie oddaliła się w inne rejony lasu.
Komentarze
Zapraszam do wymiennej obserwacji.